R. pr. Katarzyna Piórkowska-Frątczak, specjalista naszej Kancelarii w dziedzinie upadłości konsumenckich, zauważa, iż wśród jej Klientów nie brakuje takich, którzy wpadli w kłopoty nie zawsze przez własną niegospodarność czy własne nietrafione decyzje finansowe.
Otóż problemy finansowe dużej rzeszy Klientów wzięły swój początek z… konieczności spłacania cudzego zadłużenia, byli oni bowiem poręczycielami czyjegoś kredytu.
Statystyki pokazują, że zaledwie 2 na 10 osób czyta dokumenty, które podpisuje – w tym umowy bankowe. Kolejne statystyki mówią, iż gros osób jest przekonanych, iż poręczenie komuś kredytu to niejako “jedynie” poświadczenie – jako osoby trzeciej – iż kredytobiorca jest wypłacalny i solidny.
Tymczasem instytucja poręczenia jednoznacznie definiuje, iż poręczyciel (żyrant) jest osobą, która zobowiązuje się do spłaty kredytu w sytuacji, gdy przestaje to czynić główny kredytobiorca.
Poręczyciel nie ma de facto żadnej możliwości uchylenia się od takiej zapłaty. Co istotne – jest on traktowany przez bank jako współdłużnik solidarny, co oznacza w praktyce, iż bank będzie starał się zaspokoić swoje roszczenia na równi z majątku zarówno głównego kredytobiorcy, jak i poręczyciela.
Wiadomym jest, iż rodzice często poręczają kredyt swoim startującym w dorosłe życie dzieciom. Jednakże nader często spotykamy się z sytuacjami poręczenia kredytu wśród dalszej rodziny, znajomym, a nawet “znajomym znajomych”, którzy – w wyniku najróżniejszych zdarzeń – w pewnym momencie przestali spłacać zobowiązanie.
R. pr. Katarzyna Piórkowska-Frątczak podsumowuje jednoznacznie:
Decyzja o poręczeniu komuś kredytu powinna być poprzedzona długą, rzetelną analizą finansową – nawet większą aniżeli w przypadku chęci zaciągnięcia kredytu na własne nazwisko. A przede wszystkim – nie należy wchodzić w rolę poręczyciela wbrew własnemu wewnętrznemu przekonaniu – nawet gdy “ktoś ładnie prosi”.